Mniej więcej rok temu – dokładnie 01.08.2015 – nadeszła bardzo niespodziewana i niepokojąca wiadomość dla dużej części polskich rolników. Otóż właśnie wtedy Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Federacji Rosyjskiej nałożyła embargo na nasze jabłka. To jednak nie wszystko. Do Rosji miały także „nie wjechać” wiśnie, czereśnie, nektarynki, gruszki czy śliwki. Z warzyw zakaz objął kalafiory oraz wszystkie odmiany kapusty (białą, pekińską, czerwoną czy brukselkę). Początkowo wydawało się, że to może być naprawdę początek końca dla niektórych rolników, którzy głównie na tych owocach i warzywach opierali swoją produkcję. Najbardziej mieli ucierpieć plantatorzy jabłek, dla których Rosja była głównym rynkiem zbytu. Początkowo szacowano, że nasz kraj może z tego tytułu stracić naprawdę bardzo duże pieniądze. Mówiono nawet … o pół milionie euro. Co było przyczyną takiego – początkowo mogłoby się wydawać bardzo niekorzystnego dla naszych rolników – ruchu ze strony Rosji?
Jest to oczywiście związane z napiętymi stosunkami politycznymi panującymi pomiędzy Polską, a Rosją. Wielu ekspertów twierdzi, że włodarzom naszych wschodnich sąsiadów na mapie geograficznej nie podobało się to, że wielu naszych oficjeli wspomagało Ukrainę na Majdanie. Jak powszechnie wiadomo konflikt Ukrainy z Rosją trwa już od wielu lat i nasza władza opowiada się w nim właśnie za tymi pierwszymi. To bardzo nie spodobało się Rosjanom, którzy nakładając embargo na nasze produkty chcieli pokazać, że to oni tutaj rządzą i trzeba się z nimi liczyć. Oczywiście nie tylko polscy rolnicy dostali taki, a nie inny zakaz. Eksperci szacowali, że najbardziej ucierpi Litwa, potem my, a w dalszej kolejności Niemcy, Holandia, Dania, Hiszpania, Finlandia, Belgia czy Francja.
Polscy rolnicy – co jest kompletnie zrozumiałe – skupiali się jednak przede wszystkim na swojej sytuacji. Osoby, które stawiały w głównej mierze na produkcję jabłek musiały być załamane tym faktem. W mediach gęsto musiał się tłumaczyć Minister Rolnictwa – Marek Sawicki – który deklarował, że pomoże ludziom wyjść z tej bardzo trudnej sytuacji. Z pewnością informacja z pierwszego sierpnia minionego roku spadła na niektórych jak grom z jasnego nieba. W telewizji można było usłyszeć wypowiedzi bardzo wielu polskich rolników, którzy nie mieli pomysłu, jak pokonać tę kompletnie patową sytuację. Jak po roku wygląda sytuacja naszych plantatorów, którzy zostali objęci rosyjskim embargiem?
Na pewno dużo lepiej, niż początkowo mogłoby się wydawać. Według danych GUS-u (Głównego Urzędu Statystycznego) eksport produktów rolno-spożywczych był na naprawdę całkiem zadowalającym poziomie. Dodatkowo prezes Związku Sadowników RP, poseł Mirosław Maliszewski w jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził z nieukrywaną radością, że całą produkcję jabłek z zeszłego roku udało się na szczęście sensownie zagospodarować. Oczywiście zyski są mniejsze, ale Polska w jakimś stopniu poradziła sobie z rosyjskim embargiem, a w kolejnych latach chce otworzyć się na kolejne rynki, aby zbyt tych owoców był coraz bardziej opłacalny.