Przechodząc się wśród regałów supermarketów, można zauważyć, jak popularna stała się żywność ekologiczna. Sytuacja nad wyraz wyraźna jest na rynku niemieckim, gdzie boom i zapotrzebowanie na eko-produkty jest ogromny. Niemiecki konsument jest w stanie zapłacić więcej za bio/eko produkt, by w cenie kupić troskę o środowisko naturalne. A prawda wygląda nieco inaczej. Bio-produkty sprowadzane do Niemiec często przebywają tysiące kilometrów uciążliwego transportu, co w gruncie rzeczy jest wyjątkowo mało ekologiczne.
Na półkach niemieckich marketów odnajdziemy ekologiczne warzywa i owoce z najróżniejszych zakątków świata, a i spora część importowanej, organicznej żywności pochodzi z polskich gospodarstw. Bo niemiecki rynek przedstawia większe zapotrzebowanie niż tylko na egzotyczne owoce, nie możliwe do wyhodowania w tutejszym klimacie. Na rynek trafiają także „tutejsze” uprawy, jak ziemniaki, ogórki czy jabłka. Także mięso i nabiał. Wygląda na to, że niemiecka gospodarka odrobinę przespała ogromną potrzebę rynku na ekologiczne uprawy, pozwalając by powiększające się zapotrzebowanie uzupełnione zostało poprzez import. Skutki oczywiście, odczuwają niemieccy rolnicy – niewykorzystana nisza zaprzepaściła szansę na otwarcie nowych miejsc pracy. O ile niemieckie rolnictwo jest dofinansowane przez Unię Europejską i rząd federalny, wielu rolników rozważa możliwość przestawienia się na produkcję ekologiczną, która stała się drugim co do wielkości bio-rynkiem na świecie. Wzrost gospodarstw ekologicznych w ciągu ostatnich kilku lat podniósł się w Niemczech jedynie o 30 procent. Co ciekawe, w tym samym rankingu wzrostu powierzchni upraw ekologicznych, przoduje Polska. W kraju, w latach 2004-2010 przybyło aż… 531%, co jest ogromnym osiągnięciem. Uprawy ekologiczne są jednak bardziej pracochłonne, wymagają rezygnacji ze sztucznego nawożenia i niewielkiej powierzchni rolnej, w porównaniu z konwencjonalnym rolnictwem. Do tego należy dodać zdobycie odpowiednich certyfikatów. Rolnictwo ekologiczne rozwija się najlepiej w niezamożnych krajach, a w rankingach producentów przoduje Polska, Rumunia i Czechy. W Niemczech, natomiast, wielu rolników rezygnuje z eko-upraw – przyczyną jest znaczny import żywności, niewielka różnica w cenach i dochodzie, a zdobycie odpowiednich certyfikatów i ubieganie się o nowe dofinansowanie nie zachęca do tworzenia nowych gospodarstw ekologicznych. Przez pierwsze kilka lat prowadzenia farmy eko, rolnik musi liczyć się ze znacznie niższymi dochodami niż w przypadku prowadzenia dofinansowanej farmy konwencjonalnej. Z kolei, pola nawożone dotychczas sztucznymi nawozami potrzebują czasu na wydanie satysfakcjonujących plonów. W tej sytuacji trudno oszacować czy wyprawa po niemieckim markecie „zaowocuje” odnalezieniem narodowych przysmaków – na chwilę obecną, każdy bio-market funduje swoim klientom wycieczkę dookoła świata.